Na jakiej zasadzie działają, czy zawsze pomagają, czy mogą zawieść, dlaczego nie sprawdzają się w sporcie?
To pytania, na które postaram się udzielić odpowiedzi. Jeszcze do niedawna systemy takie montowane były w autach tylko opcjonalnie.
Obecnie każdy samochód produkowany w UE musi posiadać ABS czyli antyblokujący system działający przy mocnym hamowaniu. Systemy ASR i ESP montowane są właściwie we wszystkich samochodach wyższej klasy.
ABS to system przeciwdziałający blokowaniu kół. Wspiera on kierowcę podczas ostrego hamowania, szczególnie na śliskiej nawierzchni. Z chwila zablokowania koła, ciśnienie płynu hamulcowego docierającego do hamulca tego koła zostaje zmniejszone, by po chwili powrócić do pełnej wartości. Cykliczne i wybiórcze zmiany ciśnienia płynu hamulcowego w poszczególnych kołach pozwalają im cały czas się obracać, a kierowcy zachować kontrolę nad sterownością auta, także w sytuacjach, gdy przyczepność jezdni jest nierówna czyli dla każdego koła inna.
Urządzenie określane jako ASR ewentualnie TCS lub TC (kontrola trakcji) to system elektroniczny zapobiegający buksowaniu kół podczas ruszania na nawierzchni o słabej przyczepności lub przy nadmiarze momentu obrotowego. ASR działa w oparciu o czujniki ABS. System ten wykrywa, że jedno z napędzanych kół obraca się szybciej od pozostałych i powoduje, że koło to przestaje buksować. ASR „reaguje” na dwa sposoby. Albo buksujące koło przyhamowuje poprzez układ hamulcowy, albo ingeruje w układ sterowania silnikiem, czyli po prostu ogranicza dawkę paliwa.
ESP – to elektroniczny program stabilizacji. Pomaga on kierowcy w utrzymaniu toru jazdy. Gdy układ czujników stwierdza, że samochód zaczyna schodzić z zadanego toru jazdy, system ESP ingeruje poprzez przyhamowanie odpowiedniego koła oraz obniżenie mocy silnika. Dzięki temu pojazd zwalnia w kontrolowany sposób, wracając na optymalny tor jazdy.
Minusy:
ESP i ASR to urządzenia w większości przypadków wyłączalne. Jednak niektórzy producenci - jak podejrzewam obawiający się, że ich samochody mogą się przewrócić - nie dopuszczają możliwości wyłączenia tych urządzeń, a zwłaszcza systemu ESP. Może uważają, że kierowcy jeżdżący po świecie są na tyle słabi, że nie powinni sami decydować o tym, czy jeździć z urządzeniem włączonym, czy nie. Ja jestem zwolennikiem jak najmniejszej ingerencji w jednostkę ludzką i to nie tylko w samochodzie. Poza tym, osobom, które chciałyby w zimie skutecznie poślizgać się samochodem, system ESP będzie po prostu przeszkadzać. Kierowca sportowy lub wyedukowany amator, jadąc samochodem wyposażonym w ESP, pokona próbę sprawnościową w czasie o ok. 5% gorszym niż gdyby zasiadł za kierownicą auta pozbawionego ESP. Wiem, że wchodzę tu w tajniki jazdy sportowej, ale jazda „bokiem” po szutrze lub śniegu jest naprawdę szybsza. Niestety, z ESP bokiem się jechać nie da. Dlatego jeżeli ćwiczymy i trenujemy samochodem wyposażonym w ESP, starajmy się jechać szybko, ale tak, żeby system ESP nie zadziałał. W ten sposób nauczymy się płynności jazdy i będziemy jeździć bezpiecznie, nawet gdy tego urządzenia w samochodzie mieć nie będziemy lub gdy go wyłączymy. Podobnie zresztą jak z ABS-em.
Urządzenie ESP w różnych samochodach może się różnie nazywać. W Porsche jest to PSM, w BMW – DSC, a w innych autach jeszcze inaczej. Co więcej, systemy te w samochodach różnych marek działają z inną czułością, np. w Porsche reagują dużo później, pozwalając kierowcy na więcej. W samochodach nie sportowych lub niższej klasy reagują bardzo wcześnie czyli wyhamowywują samochód natychmiast, gdy tylko coś się dzieje. A np. w Subaru Impreza lub Mitsubishi Lancer Evo w ogóle ich nie ma – i bardzo dobrze.
Rajdowa Szkoła Piotra Wróblewskiego - Zrób komuś Oryginalny Prezent!
RSPW © 2024